Nie ma w całym Pakistanie bardziej intrygującej społeczności niż ta, która mieszka w dolinie Shimshal. I nie ma drogi bardziej poetycznej, od tej która prowadzi do niej.
A drogi do niedawna nie było i uprzedzając nieco, nie, nie wybudował jej rząd. Chcąc wydostać się ze wsi do arterii głównej Karakoram, trzeba było iść pieszo, jakieś 3 dni. Tyle zajmowało pokonanie 56 km skalistego terenu poprzecinanego tu i ówdzie strumieniami z topniejących lodowców. Tę podróż wzdłuż lodowatej rzeki Shimshal odbywał tylko ten, kto naprawdę musiał. Do transportu można było wykorzystać konie albo osły, ale ile rzeczy można przemieścić w ten sposób wąską ścieżką wykutą w skale?
Dolina Shimshal
Dolina Shimshal 2023
Wsie: Farmanabad, Aminabad, Center Shimshal, i Khizarabad
Ludność: 250 domów, około 2000 mieszkańców
Język: wakhi
Religia: ismailism
Transport: 56 km Shimshal valley road do szosy Karakoram
Wynajęcie jeepa na tej trasie: 20 000 PKR
Shimshalczycy chętnie opowiadają o legendarnym przodku – Mamu Singh, który przybył tutaj wraz z żoną z korytarza Wachańskiego i osiedlił się zachwycony urodą okolicy oraz warunkami umożliwiającymi przezimowanie inwentarza. Nie istnieją zapisy historyczne z tego okresu, jednak kimkolwiek był ten, kto jako pierwszy pojawił się w dolinie, musiał być człowiekiem o niezwykłej wytrzymałości, skoro przedarł się przez ciemne i jałowe wąwozy prowadzące do Shimshal – szczególnie ze świtą rodziny i bydła.
Od 400 lat ludzie żyli zdani na to, co mogą wytworzyć tutaj sami. Żyzny teren nadrzecznej równiny podzielili na małe, łatwe w uprawie ręcznej poletka. Rosną tu dobrze tylko ziemniaki, pszenica i jęczmień. Dietę uzupełniają morele i jabłka. Nad rzeką wybudowano tradycyjne młyny, by ziarna bez wysiłku zmieniać w mąkę.
Dolina otoczona z 3 stron pasmem górskim Karakoram sąsiaduje z siedmiotysięcznikami Yukshin Gardan Sar, Disteghil Sar i Karun Koh. Nic dziwnego, że stąd pochodzą najsłynniejsi przewodnicy i porterzy towarzyszący chętnie himalaistom w ich życiowych wyprawach.
Niełatwo zadbać o ciepło tutaj, bo wieś leży naprawdę wysoko – na 3100 m. Temperatura w dolinie spada zimą do -27. Prąd do niedawna pochodził jedynie z elektrowni wodnych, czynnych od czerwca do października, później woda zamarzała. Na zimę Shimshal pogrąża się w chłodzie i mroku, rozświetlanym wieczorami jedynie miękkim płomieniem lamp naftowych.
W lecie okolica ożywa. Chcąc mieć plony, trzeba siać i zadbać o uprawy. Bydło, owce, kozy i jaki trzeba zapędzić na letnie pastwiska, by dały mleko i wełnę, a potem stały się cennym towarem handlowym. Dachy domów wymagają naprawy po zimie. Do pól trzeba doprowadzić wodę i ogrodzić je kamiennymi murkami, a zerwane mosty – naprawić.
Jest jasne, że większość prac nie uda się bez współpracy z sąsiadami. Razem jest łatwiej i szybciej. „Razem” jest tutaj konieczne do przeżycia, bo na pomoc z zewnątrz w tych odległych, trudno dostępnych rejonach próżno liczyć.
Wieś samoorganizuje się do większych przedwsięwzięć. Budowę wiszących mostów, czy kanałów irygacyjnych realizowano do niedawna wyłącznie przez nomus. Nomus – to tutaj ważny model społecznej filantropii – nieznany nigdzie indziej poza tą doliną. Nikt nie jest pewien, kiedy powstał – wiadomo tylko, że istnieje w Szimszal dłużej niż ktokolwiek pamięta. Na czym polega? Zamożniejszy mieszkaniec wsi sponsoruje projekt budowlany dostarczając zasoby i/lub żywność, aby uczcić pamięć krewnego (żyjącego, lub nie) i zaskarbić sobie boże łaski. Inni mieszkańcy wnoszą pracę – często nie godziny, ale dnie całe. Jeśli ktoś przekazał swój majątek dla dobra ludzi, to ludzie będą opiekować się przedsięwzięciem i strzec wspólnej własności. Tak powstaje tu cała infrastruktura bardzo potrzebna wszystkim. Przez nomus powstała też droga.
Droga do Shimshal – jak powstała?
Shimshal Valley Road – zwana przewrotnie drogą nieśmiertelnych jest „jeepable”, czyli przejezdna… jedynie dla pojazdów przystosowanych do trudnego terenu. Niepozorny, nieoznaczony skręt z asfaltowej arterii Karakoram prowadzi przez most wprost do sekcji „niskiej” zalewanej regularnie przez rzekę. W sezonie letnim woda zabiera drogę niemal każdego popołudnia – gdy rośnie stan zasilany strumieniami topniejących lodowców.
Wkrótce potem trakt wspina się na górskie półki. Najtrudniejszy fragment to ten gdzie wąską nitkę przejazdu wycięto w pionowych niemal skałach 700 m powyżej wąwozu. Ślepe zakręty wiją się gęsto przyprawiając serce o szybsze bicie. Z jednej strony pionowa ściana w górę, z drugiej pionowo w dół. Woda rzeki Shimshal huczy donośnie poniżej. Łupkowy gruz regularnie osuwa się na drogę tworząc pułapki dla trakcji. Nie ma miejsca na błąd. Jeden fałszywy ruch i śmierć gwarantowana. Nie będzie nawet można dostać się na dół, by wydobyć ciała, czy cokolwiek co pozostało z pojazdu.
Rzekę Shimshal trzeba przekroczyć kilka razy przez drewniane wiszące mosty, zanim wąwóz zamieni się w usianą głazami równinę. Krajobraz znienacka robi się marsjański. I tylko zaznaczony kamieniami objazd, świadczy o tym, że jakiś most został znowu podebrany przez wodę.
Kilometry zdają się mijać szybko. Co pewien czas jednak droga wspina się znów na półkę i tutaj również trzeba uważać na osuwiska – te czynne, które mogą spowodować osunięcie zbocza i te naprawione, które pozostawiły niepewny grunt i nierówność drogi. W końcu trakt wkracza do doliny i niebezpieczeństwa zostają z tyłu.
Drogę zbudowali Szimszalczycy własnymi rękami. Przez lata domagali się jej od kolejnych rządzących, jednak wszystko, co uzyskali – to propozycja przesiedlenia do innych, łatwiej dostępnych dolin. Ciężko im było zostawić ojcowiznę.
Materiały wybuchowe i ciężki sprzęt dostali jako wsparcie z Programu Wsparcia Obszarów Wiejskich – instytucji imienia duchowego lidera Ismailitów, która w znacznej części inwestowała w budowę. Całą pracę zaś musieli wykonać sami.
Przez 18 lat o byt rodzin w wiosce dbały wyłącznie kobiety. Uprawiały przydomowe poletka, oporządzały kozy i kury, koordynowały wypas bydła na letnich pastwiskach. Mężczyźni poświęcali czas na łupanie półek w skale, wysoko nad rozpędzoną rzeką. Budowali drogę do lepszej przyszłości. I nie wszystko zawsze szło gładko. Ktoś nieostrożnie postawił krok i spadł w przepaść wprost do rzeki Shimshal, a kilkunastu zraniono ciężko podczas wybuchów.
Pierwszy przejazd do Shimshal odbyły 4 jeepy prowadzone przez lokalnych kierowców. Ludzie we wsi przecierali oczy nie mogąc uwierzyć, że nareszcie się udało. I ronili łzy wzruszenia. We wsi urządzono wielkie świętowanie dla uczczenia nowego początku życia doliny.
Otwarcie drogi w roku 2003 zapewniło ludziom połączenie z cywilizacją. W dolinie pojawiły się solary, wieże telefonii komórkowej i całe mnóstwo technologii wcześniej niedostępnej. Młodzi zyskali nowe szanse na edukację w mieście i chętniej migrowali na stałe do Islamabadu, Lahauru i Karaczi. Wsie Shimshalu otworzyły się na większy ruch turystyczny i teraz prócz domów rozpoczęto budowy pensjonatów według zachodnich standardów.
Początkowo tylko 6 pojazdów mogło poruszać się tą drogą. Niewielu było śmiałków skłonnych zmagać się z trudnymi technicznie zakrętami na wysokościach. I zdolnych opanować emocje, gdy dojdzie do spotkania z pojazdem z naprzeciwka na wąskim, pojedynczym pasie drogi.
Ale w ciągu 20 lat – wiele się tutaj zmieniło. Codziennie do doliny kursuje co najmniej 1 transport publiczny. Jeep współdzielony rozpoczyna jazdę w miasteczku Aliabad i można tu wykupić miejsce za równowartość 3 $.
Wynajęcie całego samochodu to już 65$. Jeepy towarowe jeżdżą na zamówienie i wożą głównie materiały budowlane, chemię gospodarczą i żywność, której nie da się wytworzyć lokalnie.
Jeżdżą też tutaj prywatnie wynajęte jeepy z turystami, bo nagle dolina stała się dostępna bez specjalnego wysiłku w zaledwie 5 godzin. A wraz z nią liczne malownicze szlaki, takie jak tygodniowy trek na przełęcz Shimshal.
I coraz częściej można tu spotkać motocykle.
Droga do Shimshal motocyklem – praktyczne informacje
Na drodze do Shimshal kursują głównie mieszkańcy doliny i okolicznych wiosek górnej Hunzy najczęściej na swoich Suzuki GS150. W wiejskich, mniej dostępnych obszarach północnego Pakistanu taki motocykl to najpopularniejszy środek transportu. Lokalesi jeżdżą zwykle bez kasków, bez ochraniaczy i w klapkach – by przypadkiem nie zamoczyć pełnych butów „wiosłując” nogami przez strumienie.
Skręt na wschód z Karakorum Highway jest kilka kilometrów nad Passu. Droga szutrowa prowadzi do wiszącego szerokiego mostu, za którym znajduje się ostatni posterunek (trzeba pokazać paszport i wizę).
Kilka kilometrów dalej droga wiedzie brzegiem rzeki Shimshal i jest tutaj miejsce regularnie zalewane przez rzekę. Gdy stan wody jest już za wysoki na przejazd pojawiają się lokalne służby drogowe i nadbudowują drogę trochę wyżej.
Dalej droga łagodnie pnie się w górę niezbyt ostrymi zawijasami. Można tu natrafić na czynne osuwiska, które nanoszą miejscowo grube warstwy żwirowe – nie są one usuwane na bieżąco. Te osuwiska nie stanowią zagrożenia dla samochodów, niskie motocykle mogą „przetuptać” z wolna ten teren, jednak jadąc szybciej na stojąco jest trudniej i warunki są wymagające. Na tym odcinku występują także wartkie, choć niezbyt głębokie strumienie na zakrętach.
Następnie droga wstępuje na zjawiskowe półki skalne. Trasa jest niemożliwie widokowa, niestety jest bardzo wąska i ma sporo ślepych zakrętów. Jadąc blisko ścian trzeba bardzo uważać by nie zahaczyć bagażem o skały. Chociaż ruch tutaj nie jest duży, to wskazane jest trąbić przed zakrętami i być przygotowanym do hamowania na luźnym podłożu.
Dla motocykli bezpiecznie jest przepuścić nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd przyklejając się do skalnej ściany i poczekać aż kierowca wymanewruje swoim pojazdem.
Koordynaty skrętu z KKH: N36.50067° E74.88873°
Uwaga! Mapy Google pokazują skręt starą, nieużywaną już drogą (w innym miejscu niż to, w którym skręciliśmy w lipcu 2023)
Dystans do wsi: 56 km
Czas przejazdu: 3,5 – 5h (zależny od ilości fotek)
Sezon: maj – wrzesień
Logistyka: 1 dniowy przejazd na lekko (najlepsza baza to Passu); 2 dniowy przejazd z bagażem (my nocowaliśmy Shimshal Embassy)
Osuwiska: częste w sezonie monsunowym – sprawdź przed wyjazdem czy droga jest przejezdna
Po kilkunastu kilometrach trasa schodzi nieco w dół i co i rusz oddala się i zbliża do rzeki. Nawierzchnia zmienia się na kamienisto – piaszczystą. Droga wiedzie przez pagórkowatą wyżynę usianą głazami wielkości domów. Ten odcinek leży u podnóża lodowca i gdzieniegdzie można dostrzec lodowe ściany. Kilkakrotnie trzeba przekroczyć wiszące drewniane mosty wybierając tor jazdy tak, by nie nadziać się na wystające gwoździe.
Bliskość elektrowni wodnej, wybudowanej kilka lat temu zapowiadają betonowe koryta sprowadzające wodę do urządzeń. Stopniowo teren wypłaszcza się i można się nieco rozpędzić na prostych odcinkach szutrostrady. Droga znów zbliża się do rzeki. Krajobraz zmienia się w kamienistą równinę. O tym, że dojeżdżamy do wiosek informuje zielona tablica – Witamy w Shimshal.